45,00 zł
redakcja: Magdalena Chrobok
nazwisko tłumacza: Anna Zofia Jaksender
stron: 260
nazwa cyklu/serii: Biblioteka Francuska
ISBN: 978-83-66102-74-3
„Poranek u księżnej de Guermantes” jest próbnym szkicem ostatniego rozdziału Czasu odnalezionego, w którym Proust zawarł już ostateczne zarysy zakończenia swojej siedmiotomowej powieści.
Jak wiemy Proust zapisał swoją powieść W poszukiwaniu straconego czasu w zeszytach, wielkich zeszytach z kartonowymi okładkami o różnorodnych kolorach lub obłożonych czarnym moleskinem, czyli bawełnianą tkaniną imitującą skórę. Zeszyty te, które nazywał „czarnymi zeszytami”, były najstarsze i zawierały zalążek jego przyszłej powieści, jak również pierwszy szkic całego dzieła. Zawierały pierwsze próby uchwycenia całego rozwoju powieści, obszerne fragmenty a nawet rozdziały, które zostały napisane najwcześniej. Było ich trzydzieści dwa, „ponumerowane wielkimi białymi cyframi, jakby nakreślonymi palcem maczanym w białej farbie”. Wszystkie były równo ułożone na komodzie znajdującej się w jego pokoju.
Natomiast autorzy transkrypcji „Poranka u księżnej de Guermantes” wyróżnili dwa, które są w tym samym typie, jak te które miały zostać spalone, takie jak opisała Celesta, pokryte czarnym moleskinem i w dużym formacie. Zostały ponumerowane cyframi 57 i 58 i zawierają drugą wersję Czasu odnalezionego, oprócz tej z 1909 roku, to znaczy „Poranek u księżnej de Guermantes”, z dwoma rozdziałami zatytułowanymi przez Prousta: „Nieustanna adoracja” i „Bal kostiumowy”.
Dawno wiedziano o tym, że zeszyt 57 zawierał wersję Czasu odnalezionego poprzedzającą redagowanie ostatecznego rękopisu, ale nikt nie zdawał sobie sprawy, że ten zeszyt stanowi kontynuację Zeszytu 58, co zauważyli Henri Bonnet i Bernard Brun. Można nawet przypuszczać, że te dwa zeszyty przynależą do rękopisu z 1912 roku i że ów rękopis przynależy do owych trzydziestu dwóch starych zeszytów, jak rozumują autorzy transkrypcji.
Dlaczego Proust nie spalił również tych dwóch zeszytów, tak jak inne? Z dwóch powodów. Po pierwsze ponieważ jego ostateczny rękopis Czasu odnalezionego nie był jeszcze gotowy. Jakkolwiek Proust bardzo szybko wyobraził sobie zakończenie swojej powieści, wcześniej wiedział, że zakończy ją „Balem kostiumowym”, to znaczy koncertem, w którym będą brały udział starzejące się postacie, spotkane podczas poranka u księżnej de Guermantes.
Ostatni rozdział Czasu odnalezionego naszkicował już w 1909 roku w Zeszycie z brulionem oznaczonym numerem 51. Zmierzał już do końca. Jeszcze wyraźniej widać całość zakończenia w napisanym szerokim rozwinięciu zawartym w Zeszytach 58 i 57, które oprócz tego ostatniego rozdziału, zawierały „Nieustanną adorację”, która została napisana w sposób zainspirowany estetyką Prousta, dopełniając całość Poranka u księżnej de Guermantes, który tutaj publikujemy. Zarys głównej koncepcji tego ostatniego rozdziału powieści był niemalże skończony, kilka linijek zostało do końca. I czekając na poprawienie tych kilku linijek zakończenia, od 1911 roku, pracował nad wnętrzem powieści, jakkolwiek zmieniał nieustannie losy starzejących się postaci.
Posługując się tekstem z 1910-1911, ukrytym wśród notatek oraz posługując się samymi notatkami na paperolach, Proust skonstruował Czas odnaleziony w ostatecznej wersji, który pozostawił po swojej śmierci w 1922 roku w rękopisach, w ostatnim z dwudziestu Zeszytów zgromadzonych przez Bibliothèque nationale i zakończonym przez słówko „Fin” napisane jego ręką. Celesta wspomina ów dzień, w którym Proust był szczęśliwy i jakby odmłodzony, cieszył się jak dziecko, któremu udał się psikus: „To wielka nowina. Tej nocy napisałem słowo «koniec» – I dodał, ciągle z tym samym uśmiechem i promiennym spojrzeniem: – Teraz mogę umrzeć”.
Poranek u księżnej de Guermantes
I tak ujrzałem ludzi wznoszących się na szczudłach bardziej lub mniej wysokich, każdy na wieży swojej przeszłości, na szczycie której trudził się prorok z Jeruzalem*, jakkolwiek były to wieże wędrujące, które maszerowały wraz z nimi, wieże zrodzone z nich samych, stanowiące z nimi jedno ciało, a we wnętrzu owych wież wytworzonym z przejrzystej i przeżytej materii, spoglądali aż do głębin, i nie potrafili przeżyć upadku ze swojej wieży; tak więc są zmuszeni każdy rok uczynić wyższym, jakkolwiek wiedzą że to czyni ich mniej pewnymi, oddalonymi do tych, którzy pozostają przy ziemi, na której bawią się dzieci i podobnymi do starców, którzy niemalże dotykają nieba, ale chwieją się na swych szczudłach nieustannie i w każdej chwili grozi im upadek, a młodzi ludzie, niekiedy piękniejsi od innych, z lirą w ręku i rozpuszczonymi włosami, pozostają wszyscy jeszcze blisko ziemi, jednak nie mają dość siły, aby utrzymać się ponad nią i szybko na nią upadają. A ponieważ nie byli świadomi wysokości na jakiej się znajdują, nie uświadamiali sobie zupełnie niebezpieczeństwa; i kontynuowali swój pochód, biegli, zrywali się z tego samego poziomu. Gdy spoglądałem w dół, doświadczałem zawrotów głowy, dostrzegając wysokość [R nr 2] chwil które się dokładnie* na siebie nawarstwiły i mnie podtrzymywały, ponieważ nie ma innego czasu jak ten, który przeżyliśmy, jest naszym życiem i upadamy razem z nim.
Niewątpliwie nasze ciało zranione może przetrwać chwilę na ziemi; ale wraz z utratą przeszłości ginie dusza. A więc śmierć duszy i śmierć całkowita są tym samym, ponieważ jeśli od godziny trzymałem się życia, to z powodu dzieła, które jak poczułem drżało w mojej duszy i pragnąłem je uobecnić. I w owej chwili wyobrażenie czasu, jakie uzyskałem, sprawiło, że poczułem jak bardzo moje życie się posunęło na przód, niebawem miało być zagrożone; właśnie w owej chwili, gdy życie stało się dla mnie tak cenne, stałem się kimś na podobieństwo człowieka, któremu powierzono wiadomość i który powinien starać się uniknąć wszelkiego niebezpieczeństwa aż do momentu, gdy ją przekaże w pewne miejsce, aż do chwili gdy jego słabowita osoba ponownie straci zapożyczone od owej wiadomości znaczenie. Wobec smutku i przerażenia owymi zdradzieckimi wierzchołkami, które były właściwe dla mojego wieku, myślałem z przyjemnością o księżnej de Talamon i o markizie de Gérenton, z których jedna była o rok starsza, inna jeden rok młodsza ode mnie. W Czasie, w którym siebie ujrzałem, czułem je blisko siebie, przypomniałem sobie z przyjemnością, że jedna nadal się podobała i właśnie zmieniła kochanka, a druga wybierała się w długą podróż. Ich przykład uspokoił mnie ukazując ową dojrzałość życia, którą dostrzegłem po raz pierwszy i która być może nie była ani starością ani śmiercią.
+
Bio Prousta
Marcel Proust (1871-1922)
Francuski pisarz, krytyk literacki, esteta, dandys i bon vivant podupadającego świata burżuazji z przełomu XIX-XX wieku. Autor znany przede wszystkim dzięki powieści W poszukiwaniu utraconego czasu.